Wprowadzając pozycjonowaną frazę do pierwszej dziesiątki wyników prędzej czy później przyjdzie nam ochota na analizę konkurencji, szczególnie pierwszej trójki (ze wskazaniem na lidera rankingu). Sprawdzamy kod, linki prowadzące do strony. Aha! Tu Cię mam, ukrywasz linki, masz stronę w systemie, do tego ... fuj .. ten keyword stuffing. O! A tego linka to już na pewno kupiłeś! Na pewno nieraz też przemknęła nam przez głowę myśl o podkablowaniu konkurenta. W końcu jego ban pchnie nas oczko wyżej. No więc dalej mamy czujne oko. Ale czy to właśnie o to tutaj chodzi? Jeśli znaleźliśmy się w top 10 chociażby na średnio trudną frazę, to na pewno nie dzięki stosowaniu się do wyroczni Matta Cutts'a. Więc z etycznego punktu widzenia w niczym nie różnimy się tak naprawdę od raportowanego konkurenta. Droga na skróty nigdy nie popłaca, bo po pierwsze nie pokazuje naszego prawdziwego potencjału, po drugie - jak mawiał Kartezjusz, postępuj tak (lub jak w tym przypadku - nie czyń), jakbyś chciał, aby inni postępowali wobec Ciebie. Sami też możemy stać się pewnego dnia ofiarami interwencji "kolegi". Co tu dużo się rozwodzić, rynek zawsze będzie podzielony na tych, którzy ufają własnym siłom i na tych, którzy kopią dołki zazdroszcząc innym.
Chciałbym też napisać co nieco o współpracy w przypadku, kiedy pozycjoner nie jest człowiekiem-orkiestrą i nie zajmuje się wszystkim naraz (design'em, programowaniem oraz SEO). Jeśli zajmujemy się tylko SEO, a przychodzi czas na utworzenie nowego serwisu, współpraca jest konieczna, a jak dobrze wiemy, nie jest to takie proste. Częsty brak zrozumienia potrafi doprowadzić pozycjonera do prawdziwej wściekłości, kiedy pozostali próbują zignorować niepotrzebne ich zdaniem sugestie. No bo po co niby zastanawiać się nad altami, meta tagami, logiczną strukturą nagłówków? Jeśli nie wypracuje się odpowiednich standardów współpracy, wtedy taki serwis jest zazwyczaj jedynie częściowo zoptymalizowany. Kolejnym przeciwnikiem na horyzoncie są zazwyczaj ci pospolici marketingowcy, którzy za wszelką cenę starają się nam wejść w drogę ze swoimi ideami. Nie dostrzegą oni różnic pomiędzy tradycyjnym marketingiem, a marketingiem internetowym. Ci sieją zazwyczaj największe zniszczenie swoją niewiedzą. Tutaj najgorszym typem jednak są Ci, którzy w jeden weekend przeczytali dwie, trzy książki o pozycjonowaniu wydane kilka lat wstecz. Tych strzeżcie się najbardziej.
Search Engine Optimization and "Other Stuff" Blog
piątek, grudnia 07, 2007
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz